Strona główna » Miejsca i atrakcje » Seattle – co warto zobaczyć (nostalgiczna podróż nie tylko dla fanów Nirvany)
Seattle – co warto zobaczyć (nostalgiczna podróż nie tylko dla fanów Nirvany)
Wcale nie pada tam przez połowę roku. Siedziby firm i nic więcej? To też pomówienie. Seattle nie ma może takiej kumulacji atrakcji jak kilka innych miast w Stanach Zjednoczonych, ale jest świetną bazą wypadową dla miłośników przyrody, bo blisko stąd do kilku parków narodowych. Za sprawą budynku Muzeum Popkultury Seattle jest ważne dla tych, którzy na własne oczy chcą zobaczyć bryłę, która wyszła spod ręki jednego z największych wizjonerów architektury XX wieku. Jeśli dzisiejsi 30- i 40-latowie w podstawówce buntowali się przy piosenkach Kurta Cobaina, to wizyta w Seattle zyska wymiar nostalgiczny.
30 lat temu Seattle brzmiało muzyką Nirvany, Pearl Jam, Alice in Chains oraz Soundgarden. Niepokorne miasto grunge’u przeszło od tego czasu prawdziwą rewolucję, a chłopaków we flanelowych koszulach zastąpili biznesmeni i spece od technologii, których wynagrodzenia znacząco podbijają średnią wynagrodzeń Zachodniego Wybrzeża. Właśnie w Seattle siedziby mają Google, Amazon, Microsoft i kilkunastu innych z listy najpotężniejszych amerykańskich korporacji. W drogiej dzielnicy Medina po sąsiedzku mieszkają między innymi Bill Gates (założyciel Microsoft) oraz Jeff Bezos (założyciel Amazon).
Po co właściwie lecieć do Seattle?
Jeśli kiedykolwiek polecisz do Seattle, to prawdopodobnie właśnie w podróż służbową. Jakie mogą być inne powody wizyty w mieście, które na pierwszy rzut oka nie kojarzy się z niczym konkretnym, a do tego słynie z deszczu? W tym tekście postaram się przekonać Cię, że Seattle jest niesłusznie spychane, w kontekście podróżniczym, na margines. Opowieści o regularnym deszczu też są przesadzone: średnia roczna suma opadów wcale nie jest tu wyższa niż w Nowym Jorku czy Chicago. Najbardziej deszczowe miasta i hrabstwa znajdują się zresztą w zupełnie innej części Stanów: na południowym-wschodzie, co wynika z oddziaływania ciepłej wody Zatoki Meksykańskiej.
Jeśli więc przylecisz w delegację, to ręczę, że nie będziesz się nudził, bo miasto ma bardzo bogatą ofertę kultury na wysokim poziomie, a znajdzie się też sporo klubów muzycznych, w których poczujesz atmosferę „Smells Like Teen Spirit”. W Seattle możesz się też znaleźć w związku z jakimś międzylądowaniem: z portu lotniczego Seattle-Tacoma odlecisz m.in. na Alaskę i Hawaje. Seattle z przyległościami pojawi się również na Twojej liście miejsc do odwiedzenia, jeśli w krótkim czasie, bez konieczności przejeżdżania setek kilometrów, chcesz zobaczyć kilka parków narodowych. Tak się składa, że w sąsiedztwie miasta są aż trzy: Olimpijski Park Narodowy (Olympic National Park), Park Narodowy North Cascades i Mt. Baker-Snoqualmie National Forest, który nie jest parkiem narodowym, ale sprawdź zdjęcia w internecie: jeśli lubisz trekking, zapragniesz tam polecieć.
Przeczytaj: Parki narodowe w USA
Seattle skorzystało na gorączce złota w Kanadzie
Historia Seattle sięga 1851 roku, kiedy imigranci z Europy założyli tu osadę. Nazwa miasta upamiętnia wodza indiańskich plemion, Si’ahl. Szybki rozwój zawdzięcza położeniu. Gdy w kanadyjskim Klondike odkryto w ostatniej dekadzie XIX wieku złoża złota, tysiące szukających szczęścia Amerykanów zatrzymywało się w drodze w Seattle, więc szybko powstała cała infrastruktura potrzebna do ich obsługi. W 1889 roku centralna część miasta została zniszczona w wielkim pożarze, ale miasto wkrótce odbudowano. Z Seattle do jednego z najważniejszych kanadyjskich miast, Vancouver, jest zaledwie 150 km, co czyni z Seattle ostatni w tej części kraju duży „amerykański przyczółek” przed granicą z Kanadą.
W Seattle zameldowanych jest ponad 730 tys. mieszkańców. Choć jest to najważniejsze miasto w stanie Waszyngton, to nie jest jego stolicą. W Seattle działa wiele szkół wyższych, a najważniejszą jest Uniwersytet Waszyngtonu, którego historia sięga 1861 roku.
Space Needle zachwyciło odwiedzających Wystawę Światową
Seattle nie różni się od innych amerykańskich miast tej wielkości: wieżowce poprzetykane parkami, eleganckie, drogie przedmieścia, szerokie ulice. Jest jednak kilka charakterystycznych budowli, które trwale zapisują się w pamięci turystów. Symbolem miasta jest Space Needle – licząca 184 metry wieża widokowa zwieńczona dwupoziomowym spodkiem, który pełni jednocześnie funkcję platformy widokowej. Rozpościera się z niej fantastyczny widok na miasto i okoliczne miejscowości. Wjazd windą na szczyt trwa zaledwie 43 sekundy, a na tę przyjemność trzeba wyłożyć 35 dolarów. Jeśli pieniądze nie stanowią ograniczeń i „sky is the limit”, to możesz przedłużyć pobyt w spodku i zamówić coś w znajdującej się tam restauracji.
Budowa wieży związana jest z Wystawą Światową EXPO, która odbyła się w Seattle w 1962 roku. Organizatorzy zawsze chcą zaskoczyć gości czymś nietypowym (czego najbardziej znanym dowodem jest Wieża Eiffla w Paryżu), więc Amerykanie już kilka lat wcześniej zaczęli się zastanawiać, cóż niezwykłego mogą wybudować na Zachodnim Wybrzeżu. Inspirację przywiózł z Niemiec dyrektor wystawy Edward E. Carlson. Jak głosi legenda miejsca, dyrektora zafascynował rysunek nietypowej wieży, który znajdował się na serwetce w restauracji. Niełatwo było przekonać decydentów do postawienia wieży zwieńczonej czymś przypominającym UFO, ale udało się i wieża do dziś nie tylko góruje nad miastem, ale też jest jedną z największych jego atrakcji.
Spacer po targu rybnym i kampusie uniwersyteckim
Jeśli chodzi o frekwencję, zdecydowanie ustępuje jednak Pike Place Market, jednemu z najbardziej znanych w całych Stanach bazarów, na którym sprzedaje się przede wszystkim owoce morza i ryby. Jeśli wierzyć przewodnikom, Pike to nie tylko miejsce dla turystów, którzy w godzinach porannych zbierają się, by oglądać, jak mistrzowie noża patroszą ryby, a szefowie kuchni czołowych restauracji głośno targują się o najlepsze okazy. Kupuje tam również trzecie pokolenie mieszkańców Seattle, bo Pike Place Market to sprawdzona marka i uczciwy sprzedający. Można tam kupić nie tylko ryby i owoce morza, ale też warzywa, owoce, mięso.
Jak wspomniałem, Uniwersytet Waszyngtonu ma ponad 150-letnią historię, a zajęcia odbywają się w potężnych ceglanych gmachach. Kampus robi wrażenie i wygląda dokładnie tak, jak przyzwyczaiły nas do tego amerykańskie filmy: czuć prestiż i duże pieniądze oraz buzujące ambicje, a wszystko w otoczeniu budzących respekt budynków. Jeśli nie miałeś do tej pory okazji przespacerować się po terenie żadnej amerykańskiej uczelni wyższej, warto zawędrować na kampus. Jeśli Twój pobyt w mieście wypadnie w kwietniu, to w ogóle się nie zastanawiaj, tylko biegnij obejrzeć kwitnące wiśnie. Dokładnie te same wiśnie, które podziwiamy na zdjęciach z Tokio. Aleje otaczające budynek uczelni toną w delikatnym różu, ale spacer nie jest łatwy i na pewno nie przebiegnie szybko, bo na każdym kroku natkniesz się na fotografujących przyrodę (lub bardziej prawdopodobne: fotografujących siebie na tle przyrody).
Tysiąc wiśniowych drzew przypłynęło do Seattle z Japonii w 1976 roku i był to nietypowy prezent od premiera Takeo Miki z okazji 200-setnej rocznicy podpisania Deklaracji Niepodległości.
Jeśli zbierasz koszulki albo kubeczki z kawiarni Starbucks z różnych miast świata, to w Seattle znajdziesz „matkę wszystkich Starbucksów”. Pierwsza kawiarnia została założona w 1971 roku na terenie Pike Place Market jako zwykła, lokalna knajpka. Dopiero później nowy właściciel zaczął otwierać podobne lokale w innych miastach.
Przeczytaj: Waszyngton – co warto zobaczyć w stolicy USA?
Muzeum popkultury, grunge w zadymionych barach i Bruce Lee
Część poświęconą mieście Seattle w kulturze zaczynamy od najbardziej oczywistego skojarzenia, czyli komedii romantycznej „Bezsenność w Seattle” z Meg Ryan i Tomem Hanksem. Od premiery filmu minie w 2023 roku 30 lat, ale nadal potrafi wycisnąć łzy i daje samotnym nadzieję na to, że gdzieś za rogiem czeka miłość.
W odległości 90 mil od Seattle znajduje się miasteczko Roslyn, w którym kręcono część scen serialu „Przystanek Alaska” (jego fanów uspokajam: wiele scen naprawdę było kręconych na Alasce, więc to nie tylko magia telewizji).
Jednym z absolwentów Uniwersytetu Waszyngtonu był aktor Bruce Lee. Mistrz sztuk walk ukończył filozofię. W trakcie życie przeprowadzał się w różne miejsca, ale spoczął, wraz z żoną i zmarłym w tragicznych okolicznościach synem Brandonem, na Lake View Cemetery w Seattle.
O kultowych zespołach z Seattle już wspomniałem. W latach 90. Seattle było dla zbuntowanych ludzi, którzy gardzili życiem swoich rodziców i szukali własnej drogi tym, czym w San Francisco dla hipisów latach 60. i 70. Jest jakąś ironią, że zaledwie kilkanaście lat później Seattle stało się jednym z najważniejszych centrów biznesowych w Stanach – ale kult pieniądza nie zabił kultury. Do dziś świetnie rozwija się na różnych poziomach. Działają teatry, każdego dnia w klubach i salach koncertowych odbywają się koncerty, są festiwale filmowe. Najciekawszym – i najtrwalej zapadającym w pamięć – jest Museum of Pop Culture, czyli muzeum popkultury. W niezwykłym budynku, którego fasada wygląda jakby ktoś przykrył mury pofalowaną, kolorową blachą, prezentowane są wystawy poświęcone historii muzyki popularnej, gatunkowi science fiction i ogólnie popkulturze. Budynek zaprojektował jeden z najbardziej rozpoznawalnych architektów XX wieku Frank Gehry. Większość projektów przygotował dla klientów z USA, ale Europejczycy kojarzą jego nazwisko z Muzeum Guggenheima w Bilbao (Hiszpania) i „Tańczącym Domem” w Pradze.
Przeczytaj również: 10 najpopularniejszych miast w USA