Halloween w USA

Halloween w USA

31 października wypada ulubione święto amerykańskich dzieci, czyli Halloween. Cenią je również dorośli, więc zaopatrują się w konieczny atrybut, czyli dynię, i wycinają w niej otwory, tak by ze zwykłego warzywa stworzyć tradycyjną latarenkę. Ten nietypowy sposób świętowania dnia zmarłych przywędrował do Ameryki z Europy wraz z osadnikami, a co zabawne, kilkanaście lat temu został „sprzedany” w Europie. Pomogły w tym amerykańskie filmy, które ukazują Halloween jako niemal najszczęśliwszy dzień w roku. Również niektóre polskie rodziny obchodzą Halloween, a część szkół przygotowuje na ten dzień specjalny program, ale nasze skromne obchody nie mają w sobie nic z amerykańskiego rozmachu. Jak to robią w Ameryce?

Nazwa Halloween to skrót od „All Hallow’s Evening”, czyli nocy przed Dniem Wszystkich Świętych. Stanowi część Triduum poświęconego zmarłym, w skład którego wchodzą All Hallows’ Eve (Hallowe’en), All Saints’ Day (All Hallows’) i All Soul’s Day; świętowanie zaczyna się 31 października, a kończy 2 listopada. Halloween w wydaniu amerykańskim dawno jednak odcięło się już od swoich religijnych korzeni, ale może właśnie dzięki temu stał się jednym z najpopularniejszych świąt – obok Święta Dziękczynienia i 4 lipca – w USA. W niejednym domu przygotowania ruszają nawet kilka tygodni wcześniej, bo trzeba kupić lub uszyć kostiumy, zaplanować dekoracje w ogrodzie, a być może przygotować jakieś, utrzymane w mrocznym stylu, spotkanie dla znajomych. Podekscytowanie czują nie tylko dzieci, ale i firmy, które każdego roku wstawiają na sklepowe półki setki gadżetów przygotowanych na ten jeden wieczór.

Halloween, prawie 2 tysiące lat historii

Korzenie Halloween sięgają początku naszej ery i związane są z terenem dzisiejszej Irlandii. Celtowie wierzyli, że w dniu, który nazywali Samhain („koniec lata”) duchy wszystkich, którzy w danym roku zmarli, odchodzą w zaświaty. Obawiali się, że jakieś zabłąkane dusze zechcą wrócić do życia i będą niepokoiły żywych, bali się też tych spotkań. Aby mieć pewność, że w dniu zmarłych nie spotkają takiej zabłąkanej duszy, po zapadnięciu zmroku Celtowie przebierali się i zasłaniali twarze maską. By zminimalizować ryzyko samotnego spotkania ze zmarłym, wieczór Samhain spędzali razem wokół ognisk palonych przez druidów.

Do 43 roku n.e. Cesarstwo Rzymskie podbiło większość terytorium zamieszkanego przez Celtów. Tradycje Samhain nie zanikły, lecz połączyły się z dwoma świętami rzymskimi. Pierwszym była Feralia, dzień pod koniec października, kiedy Rzymianie tradycyjnie upamiętniali odejście zmarłych. Drugi to dzień ku czci Pomony, rzymskiej bogini owoców i drzew. Symbolem Pomony jest jabłko i wtedy prawdopodobnie powstała zabawa, która do dziś jest praktykowana w czasie Halloween. To „apple bobbing”, która polega na tym, że uczestnicy muszą wyciągnąć jabłko pływające w dużej misce z wodą. Mają związane z tyłu ręce, więc mogą korzystać wyłącznie z zębów.

Halloween przybywa do Ameryki

Obchody Halloween w protestanckiej Nowej Anglii były bardzo ograniczone, a to dlatego, że protestanci zasadniczo stronili od tego rodzaju zabaw. Mimo to gdzieś jakieś ziarenko celebracji zostało zasiane i z czasem niekonwencjonalne świętowanie zmarłych – które przypadało na dzień przed uznanym przez Kościół Świętem Zmarłych – zyskiwało coraz więcej zwolenników.

Halloween - skąd się wzięła ta tradycja w USA?

Gdy wierzenia i zwyczaje różnych europejskich grup etnicznych, które przybyły do Ameryki, oraz Indian amerykańskich, zazębiły się, zaczęła się pojawiać wyraźnie amerykańska wersja Halloween. Pierwsze obchody obejmowały „imprezy zabawowe”, które były publicznymi wydarzeniami z okazji żniw. Sąsiedzi dzielili się historiami zmarłych, snuli opowieści o dawnych czasach, tańczyli i śpiewali.

W drugiej połowie XIX wieku do Stanów Zjednoczonych przybyły tysiące Irlandczyków, którzy uciekali przed „ziemniaczaną katastrofą”, czyli Wielkim Głodem. To oni, potomkowie Celtów, ostatecznie spopularyzowali Halloween za Wielką Wodą.

Powoli zmieniał się sposób obchodzenia Halloween. Nie było to już opowiadanie historii o zmarłych przy ogniskach, ale celebracja o charakterze wyraźnie towarzyskim. Na przełomie XIX i XX wieku spopularyzowały się bale halloweenowe dla dorosłych oraz tradycja chodzenia przez dzieci po sąsiadach. W XX wieku święto zupełnie odcięło się od swoich religijnych korzeni i dziś jest zabawą, w której biorą udział prawie wszyscy mieszkańcy USA. Dzieci mają ubaw, gdy chodzą po domach w okolicy i wychodzą z coraz to nowymi fantami, a firmy, które produkują przebrania i gadżety, liczą pieniądze. Ogromne pieniądze, bo Halloween to bardzo prężny biznes.

Długa ewolucja zwyczaju „cukierek albo psikus”

W Halloween ulicami amerykańskich miast i miasteczek paradują korowody dzieci przebranych w kostiumy czarownic, demonów i wampirów, choć nic też nie stoi na przeszkodzie, by dziecko przebrało się za postać z ulubionej bajki. Pełna dowolność, ma być wesoło. Przebierają się również niektórzy dorośli: zarówno ci, którzy dyskretnie podążają za peregrynującymi po sąsiadach dziećmi i kontrolują, czy nikt ich nie zaczepia, jak i ci, którzy oczekują odwiedzin dzieciaków.

A kiedy dojdzie już do spotkania, zamiast „dobry wieczór” dzieciaki dają sąsiadom wybór: „cukierek albo psikus” („trick or treat”). To zabawa, która ugruntowała się na początku XX wieku, ale ma dużo starsze korzenie. W Europie w Dzień Zaduszny biedni ludzie odwiedzali domy zamożniejszych sąsiadów, by dostać coś do jedzenia. Obiecywali, że w zamian za pożywienie pomodlą się w intencji swoich dobroczyńców. W Wielkiej Brytanii ten zwyczaj nazywał się „souling”.

Skąd się wzięła halloweenowa dynia?

Symbolem Halloween bezsprzecznie jest wydrążona dynia z zapaloną w środku świecą – Jack-o’-latern. I tu tradycja sięga Irlandii. Zgodnie z legendą, po ziemi chodził niegdyś Oszczędny Jack, który zaprosił do baru samego diabła. Na koniec nie chciał jednak zapłacić rachunku, poprosił więc szatana, by ten zamienił się w monetę. Nieświadomy pułapki diabeł uczynił, o co go poproszono, czego gorzko pożałował: Jack schował monetę do kieszeni razem z krzyżykiem, co miało uniemożliwić odwrócenie zaklęcia. Diabeł prosił swego oprawcę, by go uwolnił i Jack ulitował się, ale wymusił obietnicę, że diabeł nie zemści się w ciągu kolejnego roku. Gdy Jack zmarł, nie wpuszczono go do nieba, co było karą za konszachty z diabłem. Do piekła też nie miał wstępu, bo diabeł nie zapomniał swego upokorzenia.

Skąd się wzięła halloweenowa dynia?

I tak dusza Oszczędnego Jacka błąka się po świecie, rozświetlając ciemność latarnią zrobioną z wydrążonej rzepy.

Względy praktyczne zadecydowały o tym, że od kilkudziesięciu lat na warsztat idzie nie rzepa, a dynia. Raz, że jest dużo większa, więc można z niej wyczarować bardziej efektowne latarenki. A dwa, że jesień to sezon na dynię, więc bez problemu można ją kupić.

Szacuje się, że w 2020 roku Amerykanie wydali na dynie, które miały posłużyć do zrobienia lampionów lub innych dekoracji halloweenowych ponad 680 mln dolarów. A nie był to, bynajmniej, żaden rekord: w 2020 roku obchody Halloween były bardziej ograniczone niż w poprzednich latach, co miało związek z pandemią.

Już samo zdobycie dyni jest w wielu rodzinach atrakcją samą w sobie. Jeśli w pobliżu (choć to pojęcie względne, bo przecież nie ma trasy, której Amerykanin nie przejedzie samochodem, by załatwić coś niecierpiącego zwłoki) znajduje się pole, na którym uprawiane są dynie, rodzice pakują dzieci do auta i jadą samodzielnie wybrać warzywa. Chodzą, porównują, robią zdjęcia, ale też każdy Amerykanin dokładnie wie, czego szuka. Do robienia latarni najlepiej nadają się dynie wielkością zbliżone do piłki do koszykówki. Wprawdzie amerykańscy farmerzy rokrocznie ogłaszają nowe rekordowe okazy – niekiedy o długości nawet dwóch metrów – to raczej wątpliwe, by ktoś chciał z takiej dyni zrobić dekoracje.

Firmy zacierają ręce

Hulaj dusza, piekła nie ma – tak do zakupów na 31 października podchodzi typowy Amerykanin. W 2020 roku 53 proc. Amerykanów udekorowało dom, 46 proc. zrobiło latarenkę z dyni, a 18 proc. kupiło przebranie dla zwierzaka. Tym samym, blisko 60 proc. mieszkańców USA podjęło jakieś aktywności związane z Halloween. Wydali na to ok. 8 mld 50 mln dolarów.

Najwięcej pieniędzy Amerykanie zostawiają w sklepach z kostiumami (wspomnieliśmy, że ludzie przebierają się przede wszystkim za wszelkiego rodzaju postaci z „ciemnej strony mocy”, ale w rankingu popularności wysokie miejsce zajmują przebrania „na polityka”. Pełna dowolność: można przebrać się za politycznego idola, ale też zrobić karykaturę znienawidzonego polityka. Donald Trump ze swoim oryginalnym stylem okazał się szczególnie inspirujący). Na spore zyski mogą też liczyć sprzedawcy ozdób i producenci dyń. No i słodyczy, bo w zamian od odstąpienie od groźby psikusa, dzieci dostają cukierki.

Przeczytaj również: Boże Narodzenie w USA

WizaOnline.pl to rzetelne źródło wiedzy o zagranicznych podróżach. Publikujemy artykuły o formalnościach związanych z wyjazdem za granicę, przygotowaniach do podróży, ciekawych miejscach i atrakcjach do odwiedzenia.